Określanie misji, celów i  postanowień – mój sprawdzony sposób

checklist-2589418_1920

Pewnie macie już dosyć napływających zewsząd porad o tym, jak określać noworoczne cele, jakie postanowienia noworoczne warto podjąć. Możliwe, że jesteście zalewani informacjami o tym, jakie postanowienia mają inni, co sobie obiecują i co deklarują swoim obserwatorom. Męczą Was coachingowe wykłady o tym, jak w nowym roku osiągnąć wszystkie cele jakie tylko sobie wymarzyliście, jak tryskać motywacją i lecieć na skrzydłach wprost do szczęścia, które też musi być  przecież skrupulatnie określone. Dręczą Was poradniki reklamodawców o tym, jak tworzyć planery, mapy myśli i motywatory. Być może denerwują lub śmieszą Was slogany „Nowy Rok – Nowy(a) Ja”.

Ja (wbrew pozorom) podchodzę do tego z umiarem. Rozumiem ludzi, którzy idą w ten wir jak w szaleństwo zakupów przedświątecznych, jestem wyrozumiała i akceptuję fakt, że można tego potrzebować i na niektóre osoby to rewelacyjnie działa. Zwykle traktuję to z uśmiechem, czasem robię sobie z tego żarty. Ale nie robię sobie żartów z mojego życia, dlatego również określam cele, priorytety, dodaję szczyptę marzeń „co by było gdyby…” i trochę śmiechu z samej siebie bo „niemądra, wszystko chcesz zaplanować”. Staram się przy tym nie zwariować, nie wkręcać w te „must have” kroki do wykonania. Robię to po swojemu, do czego też Was zachęcam. Nikt nie wie lepiej czego nam potrzeba na ten moment, najbliższy rok czy całe nasze życie, niż MY.

Ustalając własne cele, korzystam z tego czego się nauczyłam z wielu różnych źródeł: z książek, nagrań video, webinarów, ale najwięcej wyniosłam z programu Best You stworzonego przez Damiana Redmera i jego współpracowników. Oczywiście nie brałam tego żywcem, lecz dostosowywałam do swoich potrzeb, tak, aby było to funkcjonalne dla mnie. Trwało to kilka lat, zanim doszłam do najlepszego dla siebie sposobu. Teraz jest to dla mnie bardzo naturalne i wiele z tych czynności mam już za sobą i tylko je przeglądam i uaktualniam wraz z początkiem roku, kiedy potrzebuję nowej wersji swojego planera na kolejny rok.

Hierarchia wartości

A więc jako pierwszy krok polecam zrobić sobie własną hierarchię wartości. Jest ona potrzebna, by wiedzieć na czym najbardziej nam zależy i w jakich obszarach chcemy się rozwijać. Najczęściej są to: rodzina, zdrowie, relacje ze znajomymi, kariera zawodowa, finanse czy indywidualne marzenia. Wypisz je na tyle szczegółowo aby tworzyły pojedyncze już raczej niepodzielne kategorie, np. ja dzielę zdrowie na: dietę, jogę, inną aktywność fizyczną, działania medyczne i profilaktyczne (fizjoterapia, badania i samobadania) oraz spokój ducha jako zdrowie w kontekście psychicznym. Wypisz tylko te, które są dla Ciebie ważne i poświęć chwilę, aby zastanowić się co one dla Ciebie oznaczają. Dla mnie „rodzina” rozbita jest na dwa człony: Mąż i reszta bliskich, oznacza wspierającą i czułą relację z Mężem oraz pomoc, obecność w ważnych chwilach i akceptację dla życia jakie prowadzą inni członkowie rodziny. Zrób to bardzo szczegółowo odwołując się do konkretnych działań. Np. zdrowe odżywianie to ograniczenie cukru, picie 2l wody dziennie, jedzenie porcji warzyw na obiad.

Na studiach w ramach jednego z przedmiotów warsztatowych mieliśmy za zadanie wypisać 5 najważniejszych dla nas wartości. Potem musieliśmy skreślić trzy z nich, a na końcu zostawić tylko jedną, zdecydowanie najważniejszą. To zadanie miało w nas wywołać zmieszanie, podenerwowanie. Ja natomiast byłam spokojna. Faktycznie wypisałam najważniejsze dla mnie wartości jak rodzina, zdrowie, joga, studia czy własne bezpieczne miejsce. Bez problemu wykreślałam kolejne słowa z kartki mówiąc do siebie w głowie: „kiedyś tego nie miałam, tego mi brakowało, tamtego jeszcze nie znałam, przez to miałam kryzys”. I z całej tej niezwykle ważnej listy został tylko jeden stały mianownik, jakim jest dla mnie rodzina. Rodzina, którą głównie jest dla mnie mój Mąż. Wszystko inne wydaje się być od tego zależne, bo gdyby nie on, nie byłoby mnie. Nie twierdzę, że w przypadku każdej osoby tak jest. Każdy z nas samodzielnie tworzy hierarchię, do czego i Ciebie gorąco zachęcam. Nie musisz porządkować wszystkich kategorii, lecz wyznacz sobie choć top 3 wartości i niech te aspekty będą Twoimi przewodnikami, kiedy zaczniesz tworzyć realne cele do osiągnięcia nie tylko na nowy rok. Aby wyznaczyć te najważniejsze wartości, zadaj sobie pytania: Za jakie wartości jestem gotowa(y) oddać życie, zaryzykować inne wartości? Czego mogę żałować najbardziej na łożu śmierci? Określenie priorytetów jest konieczne, ponieważ zdarza się tak, że stajemy naprzeciw wyborom i czasem trzeba coś poświęcić kosztem czegoś. Wtedy warto mieć przed oczami swoje wartości i zasady życiowe i ich przestrzegać. Podejdź do tego realistycznie. Pomyśl o tym jak to wygląda u Ciebie na co dzień. Czy faktycznie dużo czasu i uwagi przywiązujesz do tej wartości? Jakie wykonujesz czynności potwierdzające, że jest to dla Ciebie wysoka wartość? Jako swoje trzy najważniejsze wartości wybierz takie, które będą miały pierwszeństwo przed innymi. Nie jest to łatwe zadanie, ale moim zdaniem bardzo ważne – ważniejsze niż stawianie przed sobą jakichkolwiek celów czy postanowień. Dlatego możesz poprzestać tylko na tym kroku.

Ja swojej hierarchii nie tworzę co roku od nowa, lecz sprawdzam czy wymaga ona jakichś zmian, co jest normalne, kiedy się rozwijamy czy zwyczajnie upływa czas. Kiedy zaczęłam studia moje wartości się zmieniły, bo studia zajęły w mojej hierarchii trzecie miejsce po rodzinie (Mąż, Inni członkowie) a przed jogą. Dlaczego? Bo uświadomiłam sobie, że potrafię rzucić to co mam wykonać na studia, kiedy bliscy mnie potrzebują. Mam wesele w rodzinie (a z doświadczenia wiem, że Parze Młodej jest przykro, kiedy wykruszają się kolejni goście), gdy właśnie zaczęła się sesja i w poniedziałek z samego rana zdaję egzamin? Nie szkodzi 😉 Mam do zrobienia notatki z ważnej literatury na ćwiczenia, a chcemy pojechać do rodziców na weekend, bo dawno się z nimi widzieliśmy? Trudno, nadrobi się później. Zadania na studia są dla mnie jednak ważniejsze niż joga, choć bardzo bym chciała, aby były jednocześnie na tym trzecim miejscu. Z bólem serca obniżyłam wartość jogi, dlatego że w momencie kiedy przychodzą ważne zaliczenia na studiach, na zajęciach w szkole jogi się nie pojawiam. Praktykuję za to w domu, ale póki co jest to chyba praktyka bardziej utrzymująca to co wypracowałam, niż rozwijająca mnie, bo zawsze jest jakiś bodziec, który szepnie mi „dooobra już starczy, zwijaj już matę”.  Mimo to joga jest u mnie nadal na wysokiej pozycji, dlatego że zawiera w sobie bezpośrednio lub pośrednio inne ważne dla mnie wartości i gdybym musiała się ograniczyć tylko do tych czterech wartości zupełnie by mi to wystarczyło. Jeśli to Cię zaintrygowało, odsyłam do wpisu Joga – czym jest dla mnie?

Oczywiście te wartości głównie nosimy w sercu i mogą one być nieświadome. Nie każę Ci ich spisywać, jeśli uważasz, że jest to bez sensu. Jednak z doświadczenia wiem, że takie przejrzyste rozpisanie sobie tego co dla nas ważne i dlaczego pomaga w stawianiu sobie naszych celów i postanowień. Ja jestem zafascynowana wszelkimi organizerami, dlatego mi to służy i jestem dumna ze swoich wartości, na które mogę w każdej chwili spojrzeć, gdy pojawią się w moim życiu jakieś mniejsze lub większe rozterki (to pomaga sobie czasem bez poczucia winy odpuścić np. sprzątanie w mieszkaniu). Jak dla mnie taka hierarchia wartości ma same plusy:

  • uświadamia co tak naprawdę jest w Twoim życiu ważne,
  • pokazuje co możesz zrobić, aby Twoje życie było lepsze,
  • Twoje codzienne zadania są bardziej zgodne z Twoim wnętrzem,
  • możesz się powołać na wartości, kiedy chcesz się z czegoś wymigać,
  • potrafisz odpuścić sobie perfekcję w każdym aspekcie życia.

Tworzenie misji, celów i postanowień

Przechodzimy teraz do kwintesencji szału noworocznego a więc postanowień i celów. Na początku muszę Wam napisać, że misje, cele i postanowienia, są różnymi od siebie zagadnieniami.

MISJE nie mają daty realizacji i często nie są wprost mierzalne. Są to zazwyczaj zadania bezterminowe, rozciągnięte w długim okresie czasu, w których bardziej liczy się samo spełnianie zadania niż efekt, jak na przykład „być dobrą mamą”, „prowadzić własną firmę” „zdrowo się odżywiać”. To właśnie misje nadają kierunek naszemu życiu i pokazują co jest dla nas ważne, dlatego będą się ściśle wiązać z naszymi najwyższymi wartościami.

CELE to efekty jakie chcesz osiągnąć swoją działalnością, najlepiej określone w czasie (z datą realizacji) i mierzalne (mają wyznacznik, po którym będziesz wiedzieć że je osiągnęłaś(eś)). Tym różnią się od misji. Dla przykładu może to być: „napisanie i obrona pracy magisterskiej do września”, „zdanie kursu na prawo jazdy”, „napisanie 30 wpisów na bloga w ciągu roku”, „wakacyjna podróż do Hiszpanii”.

POSTANOWIENIA to zazwyczaj czynności, które postanawiamy sobie, że będziemy wykonywać regularnie. Na przykład: „codziennie praktykuję jogę przez minimum 15 minut”, „chodzę na siłownię 3 razy w tygodniu”, „wypijam codziennie 2l płynów” „słodycze jem tylko w niedzielę” itp.

O ile cele bardzo nam się kojarzą z Nowym Rokiem, o tyle w praktyce wychodzi, że mylimy je z postanowieniami (natomiast o misji już naprawdę mało kto myśli). A do każdego z tych zagadnień trzeba podchodzić trochę inaczej.

Misji nie powinniśmy ustalać sobie zbyt dużo, dwie, maksymalnie trzy wystarczą nam na kilka ładnych lat. Są one raczej motywatorami niż konkretnymi celami, za którymi szłyby jakieś konkretne działania, choć cele i postanowienia najlepiej, gdy są zbieżne z naszą misją. Kiedy zechcemy ustalić sobie za misję na najbliższy czas (a najlepiej całe życie) zdrowe odżywianie, to dobrze byłoby to potwierdzić, wyznaczając sobie konkretne cele i postanowienia w tym aspekcie, np. w czerwcu pojadę na warsztaty dietetyczne, w lutym pójdę na konsultację do dietetyka, codziennie na śniadanie będę pić koktajle, raz w tygodniu (piątek) zjem na obiad rybę morską.

Na czym polega trudność w wyznaczaniu celów?

W Internecie chyba ciągle jeszcze krąży poniżej opisana strategia wyznaczania celów, która nakazuje aby cel, który przed sobą stawiasz był:

S – sprecyzowany

M – mierzalny

A – atrakcyjny

R – realistyczny

T – określony w czasie

Jednym słowem – cel lub postanowienie muszą być mądre (SMART).

Ja się z tym bardzo zgadzam. Kiedyś robiłam bardzo podstawowy błąd. Wpisywałam do zeszytu wszystkie niemal marzenia jakie tylko przyszły mi do głowy. To ma oczywiście swoje plusy, kiedy traktujemy to jako kierunek, w których chcemy iść, niż cel do osiągnięcia. Były one nie dość, że niemożliwe do wykonania w ciągu jednego roku ze względu na swą ogólność, ambitność i nieokreślenie w czasie (np. kupić dom, czego po 5 latach nie jestem w stanie jeszcze osiągnąć i nie osiągnę chyba przez kolejne 5 czy 10), to jeszcze były niemierzalnie ujęte (np. mieć dobry kontakt z siostrami Męża), dzięki czemu nie byłam w stanie sprawdzić ich realizacji. Teraz już takiego błędu nie popełniam. Jedyne co z tej listy było spełnione to atrakcyjność, ale umówmy się, że samą atrakcyjnością celu nie da się nic zwojować 😉

Jeśli nie określisz swojego celu, nie będziesz wiedzieć dokąd zmierzasz i co on dla Ciebie oznacza. Ja w tym celu zastanawiam się i krótko opisuję co rozumiem przez stwierdzenie „zaliczyć kolejny semestr studiów”  i z czym się wiąże jego realizacja (plusy i minusy – wiadomo, że tych jest raczej bardzo mało, ale niekiedy warto sobie wypisać, co takiego nam zabierze praca nad celem, np. czas, który można spożytkować w inny, bardziej przyjemny sposób). Kiedy go określisz posiłkując się jakimś wyznacznikiem, będziesz wiedzieć, kiedy możesz świętować sukces.

Cel i postanowienia jakie sobie stawiasz muszą być zgodne z Tobą, musisz chcieć tego dokonać, muszą Cię po prostu kręcić. W tym celu odpowiedz sobie na moje ulubione pytanie: Dlaczego tego chcesz? Po co Ci ten cel/postanowienie? Nie osiągniesz celu, jeśli nie płynie on nawet w małym stopniu z Twojego serca. Nie schudniesz, jeśli chce tego Twój mąż. Nie rzucisz palenia, dlatego że tego wymaga od Ciebie mama. To Ty sam(a) masz podjąć decyzję, taką, która wywołuje w Tobie chęć do działania. Na drodze i tak pojawią się wyboje, więc po co na starcie sobie utrudniać, biorąc na siebie cudze plany? Z tym wiąże się także realność celu, bo to Ty masz określić czy jesteś w stanie go osiągnąć mając do dyspozycji te zasoby jakie masz teraz i jakie masz szansę niedługo zdobyć. Nie rzucaj się na ambitne plany, których realizacja stoi pod znakiem zapytania (np. schudnę 25kg). Postaw przed sobą średnio trudny cel lub postanowienie, czyli takie, które popchnie Cię do działania i nie zniechęci, sprawiając, że po kilku dniach czy tygodniach powiesz sobie „eee i tak nie dam rady” (np. schudnę 10kg w ciągu roku – co jest możliwe, bo przeliczeniu na miesiąc daje mniej niż 1kg, a to już wielki sukces, przy tym, że wcześniej przez kilka lat tylko przybierałaś(eś) na wadze). No i na koniec, najlepiej jak cel jest określony w czasie. Ja aż tak bardzo się tego nie trzymam, by nie wkręcać sobie, że muszę za wszelką cenę ukończyć coś przed wyznaczonym terminem. Przecież to takie ludzkie, że coś się zawsze obsunie 😉 po co dodawać sobie kolejnego stresu? Ja takie terminy określam orientacyjnie na przestrzeni roku, jeśli one same w sobie nie mają z góry narzuconego terminu, jak zdanie pracy magisterskiej, czy wyjazdowe warsztaty.

Dlaczego postanowienia jest jeszcze trudniej wyznaczać?

Postanowienia ze względu na swą specyficzną cechę jaką jest regularność, są same w sobie trudne. Z tego powodu trzeba się skupić tu szczególnie na słowie realistyczny i  warto wyznaczając postanowienia zadbać o to, by były jeszcze mniej ambitne niż cele. Lepiej zrobić jeden mały krok niż rzucić się od razu na głęboką wodę, kiedy postanowienia paraliżują już na starcie (np. „przechodzę na dietę wegańską”, lepiej zmienić na „w piątki  jem tylko wegańskie posiłki”). Nawet malutkie postanowienia mają niezwykłą wartość, dlatego że budują w Tobie poczucie skuteczności i satysfakcję oraz wiarę w to, że możesz sięgać z czasem po więcej. Kiedy sama zaczynałam określać swoje pierwsze postanowienia popełniłam ten błąd, że rzucałam się od razu z motyką na księżyc, obiecując sobie, że od dziś kończę ze słodyczami, piję 2 litry wody dziennie (pijąc wcześniej ledwo 1l) i ćwiczę codziennie. Kiedy zrozumiałam, że sekret tkwi w systematyczności, zmniejszyłam oczekiwania i jako cel ustawiłam sobie coś prostego, ale pożytecznego (jak np. mycie zębów każdego wieczora), co miało mnie dopiero przygotować na ambitniejsze postanowienia. W ten właśnie sposób budowałam w sobie moc. Z czasem dodawałam kolejne postanowienia i zwiększałam poziom tych, do których spełniania się już przyzwyczaiłam i weszły mi w nawyk, np. systematycznie zwiększałam ilość wypijanej wody dodając kolejną szklankę co kilka tygodni.

Szczególne znaczenie ma także sprecyzowanie postanowienia. O ile w przypadku celu, nie będzie tragedii, kiedy nie dookreślimy go na początku, o tyle w postanowieniu ma znaczenie, kiedy możemy zaliczyć dany czyn jako realizację a kiedy nie. Ja opisuję dość szczegółowo co rozumiem przez realizację celu (np. „codziennie wykonuję praktykę jogi” jest rozpisane na: ile minimum ma ta praktyka trwać, co wchodzi w jej skład: asany, relaksacja, medytacja – gdy nie mogę robić asan) i warunki wyłączenia z postanowienia (asany: choroba i złe samopoczucie, kontuzja, asany i medytacja: wyjazd do rodziny lub znajomych – a więc nie zmuszam się do praktyki, kiedy warunki są niesprzyjające i może mi nie posłużyć. Daję sobie możliwość legalnego niezrobienia praktyki, co sprzyja mojej samoakceptacji). Do tego też po części doszłam przez własne doświadczenie i często zmieniałam zasady w trakcie gry. Nie ma w tym nic złego, jeśli coś Ci w postanowieniu nie służy – zmniejsz je, zwiększ, zmień zasady zaliczania spełnionego postanowienia.

Jedno z ważniejszych moim zdaniem aspektów wyznaczania celów wiąże się z mierzalnością. Moim zdaniem (i zdaniem naukowców oraz ludzi praktycznie zajmujących się rozwojem osobistym) wyznaczone postanowienia trzeba potem codziennie śledzić pod kątem realizacji. Nawet jeśli swoje zadanie realizujesz tylko przez 3 dni w tygodniu, zaznaczaj każdego dnia, czy wypełniłeś zadanie, czy nie lub czy ono Ciebie nie dotyczyło. To buduje Twoją samodyscyplinę i poczucie skuteczności oraz motywuje, gdy osiągasz sukcesy.

Remedium na trudności w realizacji celów i postanowień

Podczas uczestniczenia w programie Best You dowiedziałam się o czymś takim jak CEL AWARYJNY. Jest to mniejszy cel, który jesteś w stanie osiągnąć z dużym prawdopodobieństwem, nawet kiedy masz bardzo zły dzień. Cel awaryjny ustala się dla każdego postanowienia osobno. Pewnie zastanawiasz się po co je wyznaczać, skoro mam zaczynać od malutkich celów jak umycie zębów wieczorem. Po to, aby się nie zniechęcać do tego, że całkowicie Twoje postanowienie legło w gruzach, gdy raz czegoś nie wykonałeś lub zdarzyła Ci się lawina dni, w których postanowienia nie spełniłeś. Też na początku myślałam, że nie są mi one potrzebne, ale w momencie gdy dopadł mnie kryzys psychiczny, nawet postanowienie, że zamiast wieczorem danego dnia umyję zęby następnego dnia rano, by to nadrobić wydawało mi się być zbawienne, bo nie podkopywało mojego i tak słabego już samopoczucia. Dlatego teraz już zawsze do swoich postanowień dołączam cel awaryjny. Jeśli moje postanowienie jest określone ilościowo, np. codziennie przez 15 minut praktykuję jogę, to cel awaryjny ustalam na 8 minut z jogą (w tym czasie mogę zrobić np. Powitanie Słońca).

A co z wizualizacją?

Specjaliści ciągle przekomarzają się czy działa czy nie. Kiedy robimy wizualizacje sukcesu, to skupiamy się na tym, jak bardzo tego chcemy, jakie to jest super, jak będzie cudownie kiedy to osiągniemy. Zapominamy o tym, że to wymaga od nas wielkiego wysiłku, poświęceń, nakładów pracy, choćby to była pasja Twojego życia. Na drodze zawsze pojawiają się przeszkody, niektóre są bardzo dokuczliwe.

Jestem zdania, że podczas przygotowywania celów i postanowień warto wizualizować sobie nie tylko osiągnięcie zamierzonych rezultatów, ale także to w jaki sposób tego dokonasz. To sprawi, że na samej wizualizacji się nie skończy i nie pozostaniesz tylko w krainie idealnych marzeń, gdzie wszystko jest możliwe i tylko napawasz się tym widokiem, nie musząc podnosić pupy z kanapy. Sama wizualizacja sukcesu ma takie zagrożenie, że nie zechcesz w ogóle wziąć się do pracy, gdyż uznasz że jest to zbyt trudne, zbyt męczące w porównaniu do łatwości z jaką przychodzi Ci wyobrażanie sobie osiągniętego celu.

Stawiając przed sobą jakiś nowy cel, myślę nie tylko o tym jakby było fajnie jakbym go osiągnęła, ale także o potencjalnych ograniczeniach, które mogą stanąć mi na drodze i zastanawiam się nad tym jak można sobie z nimi poradzić. Np. kiedy postanawiam sobie praktykować codziennie po minimum 15 minut jogę i chodzić na zajęcia 3 razy w tygodniu do szkoły jogi, to napawa mnie to ekscytacją i myślę sobie: „co tak mało? Może lepiej 30 minut i 5 razy w tygodniu. A co, stać mnie!” tyle że swój zapał studzę tym, że będą wyjazdy na święta, kiedy nie mogę być w Warszawie, przyjdzie sesja na studiach, kiedy wszystkie swe siły i funkcjonowanie podporządkowuję temu, aby zaliczyć jak najlepiej egzaminy i trwale przyswoić wiedzę, w międzyczasie wystąpi miesiączka, która przez około 3 dni dyskwalifikuje mnie z praktyki asan, będą sytuacje wyjątkowe jak spotkania ze znajomymi, kiedy jedyny możliwy termin, to ten, kiedy akurat mam zajęcia z ulubioną nauczycielką itp. Nie jest to podkopywanie się, lecz realna ocena, ile jestem w stanie zrobić i branie pod uwagę czynników, na które mam wpływ i takich, na które mogę wpływu nie mieć. Wtedy pomysł z 15 minutami i nawet dwoma odwiedzinami szkoły jest jak najbardziej w porządku. W innym przykładzie, kiedy postanowię sobie, że chcę skończyć III rok studiów ze średnią co najmniej 4,6 by zdobyć stypendium naukowe, przyglądam się najpierw temu, które przedmioty mogą się okazać dla mnie bardziej problematyczne od pozostałych i co muszę zrobić, aby je zaliczyć w miarę gładko. I to skłania mnie do stworzenia raczej strategii z wizją nagrody niż motywującej wizualizacji.


Rozumiem, że wskazówki, które tu wypisałam mogą przyprawić o zawrót głowy i wydają się trudne do wdrożenia. Pamiętaj, że te rzeczy, które do Ciebie nie przemawiają możesz pominąć oraz wprowadzać te zasady stopniowo. Daj sobie również przestrzeń do spontaniczności, jeśli nie jesteś tak zafiksowany na punkcie planowania i organizowania jak ja 😉 Jeśli w ogóle to nie jest Twoja bajka, a mimo to dotarłeś do tego miejsca, to bardzo serdecznie Ci dziękuję za wytrwałość 😉 Jeśli nie lubisz planować, zapisywać i analizować wszystkiego, odpowiedz sobie tylko na pytanie:

Co chciałbym/chciałabym osiągnąć, jeśli nie istniałyby żadne ograniczenia? – to wyznaczy Twoją misję, a pomysły na cele i postanowienia pojawią się same. Chodzi mi jedynie o to, by przekazać Ci, że jedyne czego możesz potrzebować to chwila refleksji nad tym, czego potrzebujesz. Nic więcej. Na ten nowy rok i kolejne lata.

I na koniec najważniejsze: wcale nie musisz czekać na specjalną okazję, jaką jest Nowy Rok, aby postawić przed sobą misję życiową, cele i postanowienia. Nowy rok może być codziennie, bo każdy dzień przynosi nam na swój sposób nowe życie. Ja stawiam przed sobą plany robię niezależnie od daty w kalendarzu. Postanowiłam wykorzystać ten czas, jakim jest koniec roku, aby opisać Wam w jaki sposób ja podchodzę do własnych planów na przyszłość, tak by robić to jak najbardziej zgodnie ze swoim sercem. Mam ogromną nadzieję że choć część z Was to zmotywuje, zainspiruje czy uchroni przed nieświadomą porażką.
Osobiście uważam, że nie da się w naszej, coraz bardziej zmierzającej w indywidualizm kulturze, nie określać sobie celów w ogóle. Poniekąd tego się od nas wymaga i sami się na to godzimy, np. idąc na studia czy zatrudniając się/otwierając własną firmę. Nawet będąc tylko w domu, ciągle spływają na nas jakieś zadania. I wydaje mi się, że wszyscy z nas mają jakieś marzenia, które chcieliby spełnić, a do tego właśnie stawianie celów i postanowień się przydaje. Oczywiście należy zachować umiar, by nas to nie wypaliło przedwcześnie. Kilka celów na ten rok i parę postanowień wystarczy, by uczynić swoje życie lepszym.

Może Ty masz jakieś swoje sposoby na własne cele i postanowienia niekoniecznie noworoczne? Jeśli chcesz, pochwal się tym, co zaplanowałaś(eś) na ten rok dla siebie 😉

P.S. Mam dla Ciebie prezent na dobry start w postanowienia i cele noworoczne. Napisz do mnie korzystając z zakładki „kontakt” lub z Facebooka (link znajduje się w panelu bocznym. Będzie mi miło, gdy przy okazji zostawisz like <3 ), że chcesz otrzymać pliki do stworzenia własnej Hierarchii Wartości i określenia własnego celu lub postanowienia. Wybrałam takie rozwiązanie, dlatego że na blogu ze względów technicznych, nie mogę wstawiać plików, a nie wstawię ich publicznie na fanpage’u, bo nie chcę spamować tych osób, które nie są w ogóle zainteresowane takimi narzędziami 😉 Pliki te bardzo porządkują to, o czym napisałam we wpisie i skłaniają do wykorzystania tego w praktyce. Chcę się z Tobą podzielić tym co sama wypracowałam przez kilka lat, pod wpływem różnych inspiracji. Być może sprawdzi się także u Ciebie 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *