Jakiś czas temu na zajęciach z Zaburzeń Psychicznych miałam do odegrania pacjentkę, która cierpi na napady lęku panicznego. W ten sposób uczymy się przekładać wiedzę z książek na (w miarę) realne sytuacje i objawy pacjentów, z którymi możemy w przyszłości się spotkać. Wyobrażenie sobie czym jest lęk, było dla mnie dość łatwe, ponieważ nie raz doświadczyłam w swoim życiu podobnego stanu, najczęściej podróżując komunikacją miejską w godzinach szczytu lub znajdując się w zamkniętej przestrzeni. W moim przypadku to akurat klaustrofobia. Dzielnie sobie z nią w życiu radzę. Nie narzekam. Trochę wymiguję się od nieprzyjemnych podróży windą, a każdą swoją decyzję życiową obmyślam w kategoriach „czy w razie czego będzie możliwy odwrót”. Dlaczego o tym teraz?
Wspólny mianownik: LĘK
Podczas przygotowywania się do odgrywania tej pacjentki, dowiedziałam się, że napady lęku panicznego mogą wybudzić człowieka w środku nocy i nie jest to związane z koszmarami. To akurat trudno było mi sobie wyobrazić, aż sama niedawno czegoś takiego doświadczyłam. I zapewniam, że jest to przerażające doświadczenie! Budzi Cię jakiś bliżej nieokreślony niepokój i ogromny strach. Po chwili czujesz walące serce, zawroty głowy, ściskanie w żołądku i nudności a do tego okropne jakby drgawki. Całe ciało w środku drży. Nie jest to związane z żadną chorobą somatyczną. To reakcja na stres. Towarzyszy Ci poczucie oszołomienia, jakby to co widzisz wokoło było jakieś dziwne i masz poczucie że zaraz zemdlejesz. Trudno Ci oddychać, więc oddech przyspiesza. Najbardziej boisz się że umrzesz lub stracisz panowanie nad sobą.
W tej sytuacji warto abyśmy mieli kogoś zaufanego obok, kto będzie w stanie otoczyć nas opieką. Ja zazwyczaj mam u boku swego Męża, ale gdy mam taką sytuację, że jestem w miejscu publicznym, to o ile to możliwe dzwonię aby porozmawiać z kimś bliskim o tym, że się boję lub nawiązuję kontakt z obcą osobą. Tak było w przypadku kiedy w czerwcu jadąc na uczelnię byłam wręcz uwięziona w pociągu przez 2 godziny, z czego około godzinę spędziłam razem z innymi pasażerami (pełny pociąg ludzi!) w tunelu pomiędzy stacjami w samym centrum Warszawy. No idealne miejsce treningu radzenia sobie z klaustrofobią! Objawy miałam bardzo podobne jak te z opisywanej nocy. Dodatkowo w momencie tak silnego, panicznego strachu może pojawić się również intensywne pocenie się, suchość w ustach, wrażenie dławienia się (kluchy w gardle), ból lub ucisk w klatce piersiowej czy nawet parestezje (uczucie drętwienia, mrowienia najczęściej kończyn). Byłam bardzo tą sytuacją przejęta, do tego stopnia, że w momencie kiedy kilku rosłych facetów zaczęło naskakiwać na młodego i zdenerwowanego już kierownika pociągu, ja mając przed oczami tylko widok ciemnego tunelu i utknięcia w pociągu oraz postać konduktora, jako potencjalnego wybawcy, kompletnie zapomniałam o tym, że jestem raczej nieśmiała w kontaktach z obcymi (szczególnie zawodowych gdzie widoczny jest dystans, np. student-wykładowca, klient-usługodawca) i unikam jak ognia sytuacji konfliktowych jeśli nie dotyczą mnie bezpośrednio. Szybko wskoczyłam między tych panów, sprawiając, że tamci się przymknęli ze swoimi roszczeniami i zaczęłam rozmowę z konduktorem pytając czy jest szansa na to że pojedziemy dalej. W odpowiedzi otrzymałam odpowiedź: „nie ma takiej opcji!” mój świat załamał się jeszcze bardziej. Z przerażeniem zapytałam, czy można w jakiś sposób opuścić pociąg. „jak pani chce to na własną odpowiedzialność”. Dla mnie to było równoznaczne z „nie”. No bo jak wysiąść z pociągu w ciemnym tunelu gdzie nie ma peronu i wszystkie drzwi są zablokowane? Ale inni pasażerowie wymusili otwarcie ostatnich drzwi w składzie i ochotnicy zaczęli z pociągu wychodzić. Ja również zdecydowałam się pociąg opuścić, choć z przerażenia całą sytuacją nogi chodziły mi bez żadnej kontroli z mojej strony. Ustawiając się w kolejce do wyjścia, nawiązałam rozmowę z dziewczyną, która spieszyła się do pracy. Powiedziała mi: „klaustrofobii zdiagnozowanej nie mam, ale sama się jakoś boję”, a ja jej na to, że ja właśnie ją mam. To mnie trochę uspokoiło, sam kontakt z kimś kto też się boi i jest jak najbardziej normalny. Bo w takiej sytuacji to każdego może wyprowadzić z równowagi. Ostatecznie razem wyskoczyłyśmy ze stojącego w tunelu pociągu, mając pół metra od otwartych drzwi ścianę tunelu, a pod nogami kamienie i żwir. Potem wszyscy „uciekinierzy” z pociągu szliśmy tunelem wracając się do najbliższej stacji, mijając po kolei kolejne stojące składy pociągów. Obraz ten skojarzył mi się z czasami podziemnej, wojennej Warszawy. Byłam w totalnym szoku, ale ten szok pozwolił mi podejmować szybkie decyzje (następuje wtedy ograniczenie procesów myślowych tylko do tej konkretnej sytuacji, widzisz tylko to co najważniejsze do przetrwania, wszystko inne w takich kryzysowych sytuacjach jest wyłączane, jak np. trawienie czy zachowania seksualne). Wiedziałam, że nie mogę tam zostać i szukałam natychmiast sposobu jak się z pułapki wydostać. I pomyśleć, że tego dnia miałam ustny egzamin z angielskiego, który wcześniej wydawał mi się bardzo stresujący. Po tym zdarzeniu już nic nie było bardziej stresujące. Ale jestem z siebie ogromnie dumna, że udało mi się to przetrwać i ostatecznie nie było tak źle, dlatego że:
- Nie umarłam i nie zwariowałam. Wszystko dobrze się skończyło i wyszłam z tego bez szwanku. Wszystkie objawy ustąpiły po minięciu zagrożenia.
- Wiedziałam, że jest to „tylko” reakcja na stres i wiedziałam co w tej sytuacji mogę czuć i wszystkie objawy są fizjologiczne i wskazują, że mój organizm pracuje właściwie, jest wydolny i sprawny w nagłych sytuacjach, mimo że jest to bardzo nieprzyjemne.
- Wiedziałam co robić kiedy następuje taki atak. Rozmawiałam przez telefon z Mężem, uświadomiłam sobie, że wokół są ludzie, którzy mnie nie skrzywdzą, uspokajałam się myślą, że nie spędzę tu całego dnia, bo są osoby które pracują nad tym, aby awarię jak najszybciej rozładować, w razie czego miałam ze sobą jedzenie i picie (oczywiście to była jedna z ostatnich rzeczy na jaką miałam w tym momencie ochotę, ale wiedziałam że w razie co jest pod ręką), znalazłam osobę której mogłam zaufać i która była dla mnie wsparciem, choć kompletnie nic o niej nie wiedziałam (bardzo jestem jej za to wdzięczna), z pomocą innych osób znalazłam z sytuacji rozwiązanie i mogłam opuścić to miejsce i sytuację.
A więc kiedy dopadnie Cię atak to pamiętaj, że:
- Tak naprawdę nic złego Ci się nie stanie, jeśli jesteś człowiekiem zdrowym somatycznie (nie chorujesz np. na serce).
- To jak reaguje Twój organizm jest normalną reakcją przystosowawczą do zmierzenia się z sytuacją zagrażającą, bo wzmaga to reakcję walki i ucieczki (wyostrzenie zmysłów, by szybciej dostrzegać bodźce, napływająca krew do kończyn, przyspieszona akcja serca i oddech, by zapewnić dopływ ważnych składników do tkanek, napięcie mięśniowe zapewniające sprawne działanie fizyczne i ochronę cennych narządów w jamie brzusznej i klatce piersiowej)
- Możesz dużo w tej sytuacji zdziałać. Przede wszystkim skup się na tym by przyjąć pozycję siedzącą, a następnie oddychać wolniej i regularnie (jeśli masz pod ręką jakąś torebkę lub woreczek oddychaj w nie). To zapobiegnie hiperwentylacji, czyli dostarczaniu organizmowi zbyt dużej ilości tlenu i pozbawianie go w szybkim czasie dwutlenku węgla, co wzmaga zawroty głowy i przyspieszoną akcję serca, a to napędza jeszcze większy strach.
- Zapewnić sobie opiekę innej osoby.
Czym się różni fobia od napadu paniki?
Powiedzieliśmy sobie o tym co ze sobą wspólnego mają zaburzenie z napadami lęku panicznego z fobią – są to identyczne odczucia i obawy. A teraz wyjaśnię czym się one od siebie różnią, bo są to zupełnie oddzielne jednostki diagnostyczne.
Fobia ma obiekt.
Jest to duży plus dla pacjenta, ponieważ może on po prostu unikać danego bodźca, który wywołuje w nim takie reakcje, np. małe przestrzenie, wystąpienia publiczne, obcowanie z pająkami itp. Ale nie jest to takie łatwe, bo na co dzień spotykamy się w wieloma bodźcami i sytuacjami, dlatego nie można całkowicie wyeliminować takich stresorów z życia. To się tyczy szczególnie dwóch rodzajów fobii: agorafobii i fobii społecznej. Są to fobie złożone, dlatego że obejmują bardzo szeroki wachlarz bodźców, które wywołują lęk. W agorafobii boimy się tłumu, miejsc publicznych, samotnego podróżowania, dalekich podróży od domu. W fobii społecznej boimy się znalezienia w centrum uwagi, obserwowania oraz tego, że zachowamy się w jakiś niewłaściwy sposób przy ludziach, skompromitujemy się lub narobimy sobie kłopotów.
Inną kategorią są fobie specyficzne, czyli takie w których boimy się konkretnego obiektu, np. psa, burzy, zastrzyków i widoku krwi, zamkniętych przestrzeni. Osobiście uważam, że klaustrofobia może być „rozlana” także na inne obszary związane z poczuciem uwięzienia, a nie tylko takie fizyczne znajdowanie się w małym pomieszczeniu, którego sami dobrowolnie nie możemy opuścić (nawet choćby przez krótką chwilę, jak w przypadku windy, ale jednak). Pobyt w szpitalu, a już na pewno w więzieniu/areszcie jest sytuacją, w której u osób podatnych odezwie się klaustrofobia. Poczucie uwięzienia może się pojawić w sytuacjach, kiedy musimy podjąć ważną dla nas decyzję, taką jak ślub czy decyzja o powołaniu do życia dzieciątka. To ewidentnie jest sytuacja, z której tak łatwo się potem nie wyplączemy, więc może rodzić ona silny lęk. Ja odczuwałam duży niepokój w momencie kiedy przyjmowałam oświadczyny. Zdawałam sobie sprawę, że jest to jedna z tych nieodwołalnych decyzji. Co ciekawe czułam większy lęk podczas przyjmowania pierścionka niż obrączki w USC czy kościele (dla tych, którzy nie wiedzą, braliśmy ślub cywilny, a po ponad 4 latach ślub kościelny), kiedy towarzyszyły mi raczej ekscytacja i stres przed tym jak będzie wyglądała sama sytuacja przyjmowania ślubu a potem wesele niż to, że jest to decyzja wiążąca się z pozbawieniem mnie w jakimś sensie wolności. Podobnie stresujące i napawające lękiem klaustrofobicznym, może być podejmowanie pracy, kupowanie domu, branie dużego kredytu, przeprowadzka do innego miasta lub kraju. Kiedy podpisujesz np. umowę o pracę, której nie będziesz mógł tak łatwo zerwać, bo obowiązuje Cię co najmniej miesięczny okres wypowiedzenia. Oczywiście są to sytuacje, które przeżywamy trochę inaczej, ale mogą nam towarzyszyć: zdenerwowanie, duszności, przyspieszenie akcji serca, pocenie się, uczucie gorąca a nawet zawroty głowy i dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Odczucia te są obecne w momencie podejmowania tej ważnej decyzji i w moim odczuciu będą one związane z klaustrofobią, kiedy w głowie pobrzmiewają Ci myśli „Nie dam sobie z tym rady. Zwariuję. Ja tego już nie chcę, chcę świętego spokoju. Oszaleję zaraz od tego. Wiem, że tego chcę, ale boję się jak jasna cholera! Nie wiem czego właściwie się boję, ale jestem przerażona. Nie będzie odwrotu. ”
Zaburzenie paniczne nie jest związane z żadną konkretną sytuacją lub bodźcem.
Charakterystyczne jest to, że napady paniki są zupełnie nieprzewidywalne. Nie wiesz kiedy i od czego dostaniesz ataku. Gdy dostajesz paniki, nie wiesz co ją wywołało, czego tak naprawdę się boisz. Czujesz tylko te przykre dolegliwości i masz wrażenie, że zaraz umrzesz, zemdlejesz albo totalnie oszalejesz. Napady lęku panicznego mają tendencję do nawracania w różnych sytuacjach, czy to w miejscach publicznych czy w domu, w dzień a także w nocy. Nachodzą z różną częstotliwością u jednej osoby, czy to raz na miesiąc, a są takie okresy, że codziennie. To bardzo utrudnia funkcjonowanie, bo żyjesz w ciągłym strachu przed tym, że zaraz znów dostaniesz ataku. Jako konsekwencja tego, że nie jesteś w stanie określić kiedy nastąpi ten lęk i co go wywoła, wycofujesz się z życia, nie wychodzisz z domu, porzucasz pracę, rezygnujesz z hobby. Wtedy konieczne jest zgłoszenie się na terapię, która pomoże ustalić przyczyny a także nauczy jak radzić sobie w takich przypadkach.
Miałam w swoim życiu mnóstwo ataków lęku związanego z moją fobią. Czy to jadąc zatłoczonym pociągiem/autobusem, z którego musiałam wysiąść na następnym przystanku, czy to wjeżdżając windą na taras widokowy Pałacu Kultury i Nauki, kiedy ryczałam niesamowicie na myśl, że będę musiała wsiąść do tej metalowej trumny, która będzie jechała miliard sekund na to 30. piętro. Warto pamiętać, że nie zawsze musimy mieć wszystkie wymienione przeze mnie w tym tekście objawy, aby mówić o zaburzeniu lękowym (musimy mieć duży atak, aby otrzymać diagnozę, ale mogą nam dokuczać także takie mniejsze epizody lękowe). Natomiast to te pełnoobjawowe ataki są najczęściej kojarzone z zaburzeniem i wtedy pacjenci decydują się podjąć leczenie.
Nie myślałam, że taki napad lęku podczas snu może mi się kiedykolwiek przydarzyć. Ale właśnie takie są różne „przypadłości” psychiczne, że często ulegają nim zupełnie zdrowe osoby. Nie musisz mieć diagnozy i na pozór wszystko może się wydawać jak najbardziej w porządku, a mimo wszystko organizm i umysł jakby w zmowie mówią „to już za dużo przeżyć jak na dziś”. Statystyki mówią, że większość populacji ma w swoim życiu chociaż jeden atak lęku panicznego. To, że sam kiedyś miałeś taki napad nie oznacza, że jesteś chory czy zaburzony. Dopiero w momencie, gdy utrudnia Ci to normalne funkcjonowanie, należy poszukać pomocy. Oczywiście należałoby także wykluczyć wszelkie fizjologiczne przyczyny pojawiania się takich dolegliwości jak np. zaburzenia wydzielania hormonu tarczycy. Niemniej jednak chciałabym zostawić Waz z refleksją, że psychika to bardzo delikatna materia. A ja cieszę się, że mogę być tą, która otwiera sekretne drzwi do umysłu.