Choroby XXIwieku cz.2: Rywalizacja i porównywanie się do innych.

personal-2923048_1920

Rywalizacji uczymy się już od najmłodszych lat. Zapewne przez obserwację rywalizujących rodziców. „bo moja Ania zaczęła chodzić jak miała 10 miesięcy” „a mój Antek mając półtora roku mówił już pełnymi zdaniami!”. Potem przychodzi okres szkolny, który jak nic innego rozwija w nas ducha walki o swoje. Musisz przynosić coraz lepsze oceny, wygrywać konkursy, być najlepszym uczniem w klasie i pod żadnym pozorem nie dawaj odpisywać zadań domowych. Kontynuujesz to w trakcie studiów. Jeśli masz jakieś materiały, książki, które trudno zdobyć – masz przewagę. Doskonale wiesz, że potem na rynku pracy czeka ciężka przeprawa. „Musisz rozpychać się łokciami i iść po to co twoje!” – radzą dobre ciocie. Traktujesz innych ludzi jako rywali, bojąc się, że cię czegoś pozbawią, że dzięki nim będziesz czuł się słaby.

Nie chcę przekolorować tego obrazu, bo nie trzeba nikogo specjalnie przekonywać, że postawa „po trupach do celu” jest fatalna w skutkach. Zdaje się wiedzą to nawet osoby, które tę technikę stosują. Pną się do góry tak szybko, żeby nikt nie zauważył, że został pokonany czy wykorzystany i panicznie wręcz boją się upaść z chwiejnego szczytu, na którym się znaleźli.

Chcę zwrócić uwagę na bardziej subtelny przejaw rywalizacji (a raczej jej podstawowy czynnik) jakim jest porównywanie się do innych. Jeśli będziemy ciągle przyglądać się życiu innych ludzi, będziemy mieć mniej czasu i energii na refleksję nad własnym. Ciągle będziemy niezadowoleni z siebie, bo zawsze znajdzie się ktoś od nas lepszy. Kiedy podejmiemy pracę nad sobą, by innym dorównać, nie zawsze wychodzi tak jakbyśmy tego chcieli. To może rodzić frustrację. Jesteśmy jeszcze bardziej z siebie niezadowoleni. Mamy kompleksy, zamykamy się w sobie.

A może też być tak, że kuszeni pięknymi słowami: „bądź najlepszą wersją siebie!” (…ale taką jaka jest teraz modna), będziemy z zapałem podążać dalej i dalej, łamiąc bariery. Chcemy być tak elastyczne jak trenerki fitness, tak uzbrojeni w siłę woli jak komputery, piękne jak aktorki i wokalistki, silni jak kulturyści, rozchwytywani jak pokemony… Narzucamy sobie diety, ćwiczenia, zadania do zrobienia, bo konkurencja nie śpi. „Kasia umie zrobić mostek, a ja nie mogę wygiąć pleców nawet na kostce”. Więc trenuję i trenuję. A potem mogę się pochwalić pięknie pozowanymi zdjęciami. Porzucam mięso i nabiał, żeby być fit. Inwestuję tylko w produkty bio. Nie kupuję tego ani tamtego, żeby być eko. Chodzę na siłownię, jogę, basen, biegam co drugi poranek. W ciągu dnia pędzę by załatwić to a potem by załatwić tamto. Kiedy wracam do domu, siadam do komputera, bo mam jeszcze zaległości.

Nie mam nic przeciwko temu, że wypełniasz tak swój dzień, że starasz się żyć zdrowo. Ale zastanów się czy robisz to dla siebie? Dla swojego zdrowia? Poczucia szczęścia? Szczerej i wyrozumiałej wobec siebie chęci podnoszenia jakości swojego życia? Dla swoich bliskich? Czy raczej by zdobyć odznakę: Wege, Fit, Eko? Żeby mieć się czym pochwalić i zaistnieć? Podbudować się, że umiem coś lepiej niż ktoś inny? Dołączyć do grona „elity”?

Nie chodzi mi o hejtowanie Twojego sposobu życia. Chcę jedynie abyś odpowiedział/odpowiedziała sobie na proste pytanie: PO CO TO ROBIĘ? Dla kogo: dla siebie czy dla innych?

I miej odpowiedź zawsze przed swoimi oczami i niech Cię wiedzie daleko, gdzie wzrok nie sięga. Wydaje mi się, że jesteśmy szczęśliwsi i spokojniejsi, kiedy podejmujemy wyzwania, które są „w zgodzie z nami”, czyli bazują na naszych pasjach, potrzebach, marzeniach. Nie mamy wtedy poczucia, że nie nadążamy, że jest jeszcze tyle do zrobienia. Nie mamy punktu porównania, który by na nas coś wymuszał. Chcesz biegać? Chcesz przejść na dietę wegetariańską? Jasne, zrób to jeśli ma to korzyść dla Ciebie. Nie patrz na to, co powiedzą lub pomyślą inni, nawet gdyby mieli Cię za to pochwalić, dlatego że tak to już jest, że jeśli uzależnimy się od opinii innych, nigdy nie będzie dobrze, bo każdemu nie dogodzisz. Tylko w momencie gdy naprawdę to zrozumiesz, będziesz mógł być wolny.

Ja długo zmagałam się z porównywaniem się z innymi. Ciągle myślałam o oczekiwaniach innych wobec mnie. Sen z powiek spędzało mi zastanawianie się jak to, co zrobię zostanie odebrane. Nie potrafiłam się cieszyć z własnych sukcesów i zamiast tego czułam ulgę, że to zadanie się skończyło. Kiedy ktoś inny zrobił coś lepiej ode mnie czułam smutek i zazdrość a nawet złość. Nie okazywałam tego, lecz gdzieś wewnętrznie takie emocje się pojawiały. Starałam się jak mogłam, by być jak najlepszą, by się innym przypodobać (a zwłaszcza rodzicom), ale to jedynie mnie wypalało od środka. Większość spraw o które zabiegałam, były dla mnie jakieś obce, tak jakby ktoś wrzucił mnie w to życie i kazał improwizować lub odgrywać rolę taką, jaka się podoba jemu, nie mi. Zapłaciłam za to dużą cenę, ale to było najwartościowsze z moich doświadczeń. Zrozumiałam, że pod płaszczem bycia najlepszą i konkurencyjną, kryły się inne problemy. Zwracałam uwagę na życie i zdanie innych o mnie, dlatego że bałam się przejąć odpowiedzialności za własne. Porównywałam się do innych, bo to jest łatwiejsze, bardziej dostępne w naszych czasach.

Jesteśmy zalewani informacjami zewsząd o życiu innych. Media społecznościowe są pełne pozytywnych obrazów jak się wszystkim wszystko udaje, więc nic dziwnego, że wyrabiamy sobie krzywe patrzenie na świat i sami w nim czujemy się jakoś nieswojo. Jeśli porównujemy się do innych, to jestem pewna, że zawsze będzie coś nie tak.

Ja odrobiłam swoją lekcję i wyciągnęłam wniosek. Oto on: Nie porównuj się z innymi.

Dlaczego?

  1. Nie masz pojęcia z jakiego punktu ktoś startował i jakie okoliczności go kształtowały oraz dokąd on zmierza. To tak jakbyś konkurował w bieganiu na określony dystans z gepardem. Gepard ma inną technikę biegu i jest naturalnie wyposażony w sprawniejszy mechanizm. Niestety w takim porównaniu jesteś przegrany już na starcie. Raczej nikt na co dzień nie myśli o tym, by przewyższać zwierzęta w takich konkurencjach, do których zostały stworzone, dlaczego więc mamy aż taką wielką presję być lepszymi od innego człowieka, który świetnie sobie radzi, ma predyspozycje, talent, warunki i… właśnie – jest od nas INNY, różny?
  2. Jesteś tak samo najlepszy jak wszyscy inni wokół Ciebie, bo jesteś unikatowy. Masz wiele zalet i trochę wad, jak każdy z nas. Kto Ci wmówił, że jesteś gorszy? Nie musisz nikomu niczego udowadniać. Nie musisz się mścić. Nie musisz zazdrościć. Odnajdź w sobie to, co jest wyjątkowe i pielęgnuj to. Możesz się INSPIROWAĆ innymi ludźmi, ale nie miej chęci dorównywania im, kopiowania, przewyższania. Masz swoją indywidualną ścieżkę do przejścia, nie licz, że ktoś ją za Ciebie przejdzie i rozwiąże wszystkie występujące na niej problemy, niespotykane w żadnym innym życiu. Nie nakładaj ram ściągniętych z życia innych na swoje własne. Pozwól by się toczyło swobodnie.

Jedynym miarodajnym porównaniem w Twoim życiu jesteś Ty sam z przeszłości. Łączą Cię z „Tobą z przeszłości” te same predyspozycje i okoliczności kształtowania osobowości. Macie identyczną historię, choć inną wizję na przyszłość. Żaden człowiek nie jest w stanie dać Ci lepszych rad, niż te, które wynikają z Twojego doświadczenia. Nikt nie zna Cię lepiej i nie wie czego potrzebujesz niż Ty sam.

Tak jak zapewne nie chcesz być mierzony przez innych jedną miarą, tak samo Ty sam nie podkładaj się pod tę miarkę.

Pozdrawiam,
Julia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *