Jakie trudności mogą spotkać pacjenta w pierwszym kontakcie z psychologiem?

cat-245750_1920

W trakcie studiów psychologicznych na zajęciach warsztatowych wiele razy przewija się słowo „opór” wraz z wyszukanymi sposobami jego wyrażania oraz technikami przezwyciężania. Studenci, jako że nie mają dostępu do „prawdziwych pacjentów”, uczą się na sobie nawzajem zwyczajnie odgrywając scenki wcielając się w rolę pacjenta i psychologa. Najczęstszymi przykładami oporujących pacjentów, do których trudno dotrzeć w pierwszym kontakcie są osoby niezmotywowane do współpracy, mające wtórne korzyści z aktualnego stanu, delegowane („żona kazała mi przyjść”), wysokolękowe i nieufne.

Nie przypuszczałam, że mogę być oporującą pacjentką, kiedy myślałam o tym, że czeka mnie psychoterapia własna z uwagi na wykonywany w przyszłości zawód psychologa. Miałam takie przeświadczenie, że nie będę oporować, bo jestem świadoma tego czym jest opór, jak się przejawia, po co pojawia się ten mechanizm obronny i jak to może być utrudniające w relacji terapeutycznej. Myliłam się… Co prawda to nie psychoterapia i kontakt z psychoterapeutką wzbudził we mnie największy opór (bo pomaga świadomość tego, jak wygląda współpraca z psychologiem i czego się po nim spodziewać), lecz fizjoterapia, którą rozpoczęłam trochę wcześniej. Trudności szczególnie w relacji z fizjoterapeutą to dla mnie cenna nauka, którą mogę łatwo przełożyć na trudności pacjenta przychodzącego do psychologa, bo to właśnie mechanizmy psychologiczne odegrały w tym kluczową rolę. I niezależnie od tego, czy jest to psychoterapia czy fizjoterapia, w obu oddziaływaniach występuje figura terapeuty – człowieka, który ma na celu pomagać innym za pomocą odpowiednich umiejętności a przede wszystkim siebie jako osoby. W moim odczuciu najważniejsze w skuteczności terapii jest zbudowanie odpowiedniej bazy jaką jest poczucie bezpieczeństwa i intymności.

Co może wywoływać opór w pierwszym kontakcie?

Krępująca obecność obcego, który Cię analizuje

To oczywiste, że czujemy się trochę niepewni, kiedy poznajemy nową osobę nawet na stopie koleżeńskiej. Nie znamy się, nie wiemy czego możemy się spodziewać w pierwszym kontakcie. Nie wiemy jaka jest nowopoznana osoba. Więc samo przebywanie z kimś obcym sam na sam może być bardzo krępujące i niepokojące, zwłaszcza gdy jest to osoba płci przeciwnej lub ktoś kto samą aparycją nie zachęca do kontaktu, bo np. przypomina kogoś kogo nie lubimy. Problem z terapeutą jest o tyle skomplikowany, że dochodzi do tego jeszcze myśl, że ta nieznana nam osoba „będzie coś z nami robić” czyli pytać o nasze życie i problemy, patrzeć na nas oceniając jak funkcjonujemy.

Ja co prawda nie pamiętam mojego pierwszego w życiu kontaktu z psychologiem, bo było to bardzo dawno temu i byłam wtedy mało skoncentrowana na relacji z psychologiem, ale pamiętam pierwsze spotkanie w kolejnym epizodzie depresji (jeszcze długo przed studiami psychologicznymi). Mój mąż zabrał mnie trochę na siłę do uczelnianej pani psycholog, a ja stałam pół godziny przed gabinetem płacząc roztrzęsiona „bo ja nie wiem co mam jej powiedzieć”. Pierwsze spotkanie wyglądało tak, że weszłam powiedziałam „dzień dobry” i do końca spotkania chyba nie powiedziałam nic a tylko płakałam i to mój mąż opowiadał o tym co się dzieje. Tak, milczenie jest przejawem oporu z powodu silnego lęku.

Kolejny raz silny lęk, ale z innego powodu towarzyszył mi właśnie przy pierwszym kontakcie z fizjoterapeutą, a raczej od momentu, gdy uświadomiłam sobie, że idę do fizjoterapeuty, czyli mężczyzny, który będzie ode mnie silniejszy, będzie dominujący w relacji z uwagi na wykonywany zawód i będzie COŚ ze mną robił. Nie wiedziałam co, bo co prawda wcześniej chodziłam na różne rodzaje fizjoterapii i od kilku miesięcy byłam pod opieką fizjoterapeutki uroginekologicznej, to nadal nie byłam pewna tego co dokładnie mnie czeka. I tu właśnie przejawiał się lęk przed czymś czego nie znam, a mogłam polegać tylko na wyobrażeniach i skojarzeniach. Tak to już jest, że obawiamy się najbardziej tego czego nie znamy i w naszej głowie pojawiają się najdziwniejsze scenariusze, które wcale nam nie pomagają w ograniczeniu niepokoju. Często w tym momencie szukamy informacji na temat psychoterapii i kontaktu z psychologiem od naszych zaufanych znajomych lub z Internetu, próbując dowiedzieć się jak to jest. A jeśli jesteśmy zestresowani, w naszej głowie pojawiają się negatywne scenariusze to zgodnie z kontekstem zwracamy bardziej uwagę na te negatywne opinie i je bardziej zapamiętujemy, co potęguje odczuwany stres przed wizytą u psychologa.

Sama obecność osoby, która przypomina kogoś, kogo się boisz indukuje spory lęk. A reakcje na lęk są różne: wycofanie się z kontaktu poprzez niezjawienie się na wizycie, sparaliżowanie ciała i odmowa odpowiadania na pytania, maskowanie lęku rozdrażnieniem, złością i arogancją, a także płacz. Tak było w moim przypadku, stresowałam się za każdym razem, kiedy przychodziłam na terapię. Mimo iż znałam mechanizm, wiedziałam, dlaczego tak się dzieje, wiedziałam, że nie mam żadnego obiektywnego powodu do tak silnych reakcji lękowych, bo nic realnie ze strony terapeuty mi nie grozi, to nie byłam w stanie ich wyhamować i lęk w przeróżnych postaciach towarzyszył mi jeszcze długo na spotkaniach. To samo tyczy się skojarzeniu z osobą, która wywołuje w nas złość, bo terapeutka łudząco przypomina Ci kuzynkę, która działa Ci na nerwy. Warto zastanowić się już na samym początku, kiedy pojawiają się jakieś emocje, z czym one są związane, czy jest to reakcja na jakieś skojarzenia. Fakt, tym rodzajem reakcji (nazywanym przeniesieniem) może zająć się też psycholog podczas terapii, jeśli zauważy jakiś problem lub powiemy mu o tym, że nas denerwuje, ale warto zadać sobie samemu krótkie pytanie: czy ten człowiek mi kogoś przypomina?

Psycholog patrzy.

Dla osób, które mają problem z utrzymywaniem kontaktu wzrokowego i siedzeniem naprzeciwko siebie, spotkanie z psychologiem face to face może być dużym problemem – o czym wspomniałam tu: Co Ci może dać psychoterapia? WSPARCIE i relacja terapeutyczna. Niestety na to, że ktoś będzie nam się przyglądał musimy być przygotowani i jakoś się z tym oswoić. Pomocne i bardzo naturalne jest odwracanie wzroku, kiedy się mówi o swoich problemach. Ja miałam ogromny problem właśnie z tym na fizjoterapii. Miałam poczucie, że każdy mój ruch jest rejestrowany, analizowany każdy gest, każdy wdech i wydech – w pracy z ciałem jest to bardzo ważne i uniknąć się tego oczywiście nie da. Jako ciekawostkę powiem Wam, że dobry psycholog również zwraca uwagę na to jak siedzicie, jakie gesty wykonujecie, po to by określić Wasz stan pobudzenia, by lepiej prowadzić rozmowę i nie doprowadzić do nadmiernego napięcia. Więc jeśli bardzo boisz się tego, że ktoś będzie Cię analizował, pomyśl w ten sposób, że jest to głównie po to, by Ci pomóc i paradoksalnie dla Twojego komfortu psychicznego, choć na początku jest to bardziej stresujące.

„Po co ja tu przyszedłem?”

To chyba najczęstsza wątpliwość osoby zgłaszającej się do psychologa. Choćbyś był nie wiem jak samoświadomy, to i tak może pojawić Ci się w głowie pytanie, po co ja właściwie do tego psychologa przychodzę? I bardzo dobrze, bo warto mieć określone choć w dużym skrócie największe trudności z jakimi się mierzysz. Problem pojawia się wtedy, gdy już na starcie masz poczucie, że „to nic nie da” „bez sensu zawracam mu głowę” „są inni potrzebujący w tym czasie bardziej” „mój przypadek jest beznadziejny”. Tak, ja też to przerabiałam i na własnej terapii wciąż pobrzmiewa mi to czasem w głowie. Warto wtedy pamiętać, że każdy psycholog, psychoterapeuta, psychiatra, lekarz, fizjoterapeuta jest przede wszystkim usługodawcą, do tego takim, który właśnie zajmuje się takimi „beznadziejnymi” przypadkami, bo się w tym zakresie właśnie szkolił przez długie lata. Są to zawody pomocowe, więc do kogo zgłosić się po pomoc jak nie do nich? Ja na początku narzekałam przyjaciółce, że bez sensu jest moja fizjoterapia, skoro ja nie mam żadnych poważnych kontuzji, na co ona ciągle mnie przekonywała mówiąc: „Nie musisz być obłożnie chora, przecież ważna jest profilaktyka. Masz prawo przyjść sobie choćby na masaż i jeśli za to płacisz to wszystko jest w porządku. Jesteś usługobiorcą.” Tak samo rozmowa z właścicielką kliniki przyniosła mi ukojenie, bo doceniła to, że już w tak młodym wieku bardzo interesuję się tym, co się dzieje z moim ciałem i psychiką, jestem bardzo samoświadoma, co nie zdarza się często u pacjentów, którzy przychodzą dopiero wtedy, gdy boli. Tak samo jest z wizytą u psychologa – nie musisz mieć głębokiego zaburzenia by zgłosić się po pomoc. Jeśli zmagasz się z jakąś trudną życiową zmianą i potrzebujesz wsparcia, również możesz przyjść porozmawiać.

Ty nie musisz na początku wiedzieć szczegółowo co się z Tobą dzieje i co takiego przyniesie Ci terapia, tego wspólnie dowiecie się z psychologiem podczas spotkań. Nastaw się na proces, w którym na początku wszystko jest zagmatwane. Jeśli naprawdę martwisz się, że Twój przypadek jest beznadziejny i bardziej skopanych życiowo ludzi niż Ty nie ma, to zapytaj otwarcie psychologa, czy spotkał się już z podobnym przypadkiem. Ja skorzystałam z tej opcji, zapytałam mojego fizjoterapeutę o to, czy ma więcej takich pacjentów. Na tak postawione pytanie można odpowiedzieć tak lub nie i obie odpowiedzi mogą dać pacjentowi dużo nadziei. Jeśli terapeuta miał więcej takich pacjentów w swojej karierze, nabieramy zaufania, że zna się na tym i wie co robi. Jeśli zaś odpowie, że nie, nie miał, ale zajmie się tym (a przynajmniej nie mówi wprost, żeby pójść z problemem do innego terapeuty) to możemy przypuszczać, że będzie się starał pomóc nam tym bardziej szukając przyczyny choćby z czystej ciekawości i chęci podniesienia swoich kwalifikacji. Taki terapeuta nie popada w rutynę i nie przykleja po kilku naszych zdaniach etykiety wyrobionej latami doświadczeń z nazwą jednostki chorobowej, lecz szuka, kombinuje, dowiaduje się więcej, chce poznać bliżej to, z czym mierzy się pacjent. Takie jest moje wyobrażenie i odczucie z perspektywy pacjentki. Więc Twój (mój) przypadek nie jest beznadziejny, a co najwyżej ciekawy 😉

Szybkie przechodzenie do konkretu, gdy nie jesteś gotowy na zwierzenia.

Kiedy przychodzisz do psychologa oczywistym jest, że zostaniesz zapytany o to, dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na wizytę, co takiego dzieje się w Twoim życiu, że wymaga to ingerencji psychologa – zgodnie z tym co napisałam tu: Idę do psychologa, czego się spodziewać? Czyli o tym, jak wygląda pierwsze spotkanie z psychologiem. To co powiesz w tej chwili to (na ten moment) meritum tego spotkania, główna trudność. Na pewno nie jest zbyt komfortowe od razu przyznać się do tego, z czym ma się właściwie problem, bo to wymaga dużego zaufania i poczucia bezpieczeństwa. Może się tak zdarzyć, że pierwsza wizyta będzie rodzajem sztywnego wywiadu, a jeśli będziesz bardzo zestresowany to będzie bardziej Ci przypominać przesłuchanie niż empatyczną rozmowę. Najczęściej jednak, gdy trafisz do sprawdzonej osoby, okaże Ci ona dużo zrozumienia i życzliwości, a rozmowa będzie mniej stresująca. Dobry psycholog akceptuje stan emocjonalny pacjenta, delikatnie prowadzi rozmowę pytając o ważne z punktu widzenia danego problemu obszary, nie spieszy się, lecz cierpliwie czeka na to aż pacjent zaufa na tyle, by sam opowiedzieć o swoich najgłębszych problemach.

To czego się możemy obawiać, to że psycholog będzie za bardzo drążyć w naszym problemie już na starcie. Możemy nie być gotowi do zmierzenia się z aż tak dużym ciężarem. Ja osobiście nie spotkałam się z tym, żeby ktokolwiek zmuszał mnie do opowiedzenia więcej niż chciałam powiedzieć. Oczywiście później w trakcie terapii psycholog wypytuje o wiele szczegółów, składnia do refleksji, rzuca dylematy do rozwiązania, ale nie na początku. Więc myślę, że nie ma się czego bać – nie zostaniesz zmuszony do tego by opowiadać od razu o swojej największej traumie. Co najwyżej psycholog zapyta o to, czy doświadczyłeś czegoś trudnego w swoim życiu, co to było i kiedy to było, ale raczej po to by mieć ogólny ogląd niż od razu grzebać się w intymnych sprawach. Jeśli będzie inaczej – psycholog będzie zbyt ciekawski i nachalny najlepiej chyba zastanowić się nad zmianą terapeuty. To na co musisz moim zdaniem być gotowy, to fakt, że możesz po pierwszej rozmowie czuć się podminowany, przygnębiony czy nawet psychicznie „rozgrzebany”. To chyba w miarę normalny objaw, jak to, że opatrzenie rany sprawia fizyczny ból. Konfrontowanie się z własnymi trudnościami nie jest przyjemne, ale warto to zrobić by z czasem uwolnić się od cierpienia i zacząć lepiej sobie radzić. Kiedy czujesz się niepewnie warto zapewnić sobie pomoc kogoś bliskiego, kto przyjdzie z Tobą do poradni/kliniki i będzie Ci potem towarzyszyć w drodze do domu. Ja dwa razy byłam na mojej fizjoterapii z „obstawą” raz z przyjaciółką i raz z mężem. Staram się też tak organizować sobie swoją psycho i fizjoterapię, że zostawiam sobie trochę czasu pomiędzy wizytą a kolejnymi obowiązkami na wszelki wypadek gdybym potrzebowała dłuższego spaceru, by poukładać sobie myśli w głowie czy posiedzieć na ławce, popłakać przyglądając się jak Warszawiacy mkną chodnikami do pracy.

Podejrzliwość wobec zamiarów terapeuty – obawa przed nadużyciami

Bywa też tak, że obawiamy się tego jakie zamiary ma człowiek siedzący naprzeciwko, o którym tak naprawdę niewiele wiemy. Praktycznie oprócz imienia i nazwiska i kilku opinii innych pacjentów nie mamy nic. Jeśli jesteś osobą wysokolękową, możesz odczuwać strach przed tym, by zostać z kimś obcym sam na sam w gabinecie. Jest to tym bardziej przerażające, jeśli wcześniej doświadczyłaś nadużyć ze strony innych osób (rodziców, dziadków, partnera, szefa, kolegi, nieznajomego) czy to fizycznej napaści czy psychicznego znęcania. Mam wrażenie, że ten problem głownie może dotyczyć kobiet, bo tak to już społecznie się utarło, że jesteśmy tą „słabszą” płcią, bardziej bezbronną. Pobrzmiewają więc w głowie straszne myśli w stylu: „co zrobię, jeśli zacznie się do mnie zalecać?” „czy będę w stanie się obronić?”. To, że terapeuta będzie wykorzystywać swoją dominację i swój autorytet, by Cię uwieść czy skrzywdzić,  to dość mało prawdopodobny scenariusz, ale w tym momencie mówimy o tym, co może się pojawić w głowie osoby wrażliwej na zranienie, która nie do końca jest w stanie określić na ile czyste intencje ma druga osoba. Mało prawdopodobny, bo jak to genialnie określił mój fizjoterapeuta: „ty wiesz, że nie opłaci mi się robić ci krzywdy?”. Zwyczajnie miałby z tego tytułu mnóstwo nieprzyjemności łącznie z utratą reputacji, pracy czy nawet prawa do wykonywania zawodu. Nikt normalny w tej sytuacji nie ryzykowałby, a do nienormalnych (para)terapeutów lepiej nie chodzić 😉

Intuicja Ci podpowiada, że to nie jest ten człowiek.

A skoro już jesteśmy przy temacie mało „normalnych” ludzi… Niestety czasem słyszy się opinie, że jakiś psycholog bardziej szkodzi niż pomaga, nie zna się na tym co robi, naciąga na kasę, jest niemiły, wszechwiedzący i przemądrzały prezentując tylko swoje stanowisko, zbyt dyrektywny sądząc, że tylko jego rozwiązania to jedynie słuszne drogi dla pacjenta.

Sama trafiłam do dwóch pań, które były albo lekko mówiąc niemiłe albo nieskuteczne. Pierwsza z nich (psychiatra co prawda, czyli lekarz zajmujący się zdrowiem psychicznym) zaczęła mnie obwiniać o to, że sama jestem sobie winna, dając mi do zrozumienia, że jestem niewdzięczną córką, dodatkowo wzmagając moje i tak wysokie już poczucie winy i obniżając jeszcze bardziej poczucie wartości. Po takim spotkaniu traci się szacunek do osób, które zajmują się pomocą psychologiczną. I słyszałam podobne relacje z niejednych ust. Druga z pań – psychoterapeutka, przychodziła do pracy chyba tylko po to, by sobie posiedzieć przy biurku, a jej jedynym zadaniem było gapienie się na mnie i zadawanie identycznego pytania na każdym spotkaniu: „z czym do mnie dziś przychodzisz?” po czym milkła na kolejne 40min, by na koniec powiedzieć: „musimy już kończyć”. Wtedy nie wiedziałam, że jest to niezbyt właściwy sposób prowadzenia terapii (jeśli można to nazwać prowadzeniem…) ale czułam, że te wizyty kompletnie mi nie pomagają.

Tak więc, pacjent po wcześniejszych nieudanych spotkaniach z psychologiem może być bardzo wyczulony na wszelkie sygnały. Może odpychać go nachalny sposób wypowiedzi psychologa, zbyt podniesiony ton głosu, który zdaje się wskazywać na to, że psycholog sam nie umie kontrolować swoich emocji, niedopasowane gesty i mało życzliwa postawa, które nie zachęcają do zaufania. Takie sygnały powinny sprawić, że zastanowimy się nad sensem przychodzenia do takiego specjalisty. Lepiej jest jednak poszukać kogoś bardziej sprawdzonego.


Tym tekstem starałam się uchwycić najważniejsze moim zdaniem trudności i obawy pacjenta podczas pierwszej wizyty u psychologa. Wiadomo, że wszystko zależy od problemu z jakim przychodzisz, jeśli są to zaburzenia lękowe to może być podobnie jak to opisałam, jeśli w drugą stronę masz problem z utrzymaniem dystansu od innych ludzi, bardzo mocno potrzebujesz się na kimś oprzeć, do tego stopnia, że nie umiesz samodzielnie podjąć decyzji, a zdarzają się i takie przypadki gdzie zaburzenie polega na zbliżaniu się do terapeuty, mniej lub bardziej świadomym uwodzeniu terapeuty – możesz mieć problem z tym, że psycholog będzie w kontakcie stosować dystans i już w pierwszym kontakcie wyznaczać granice, które mogą w Tobie wywołać złość.

Przypadki są przeróżne od chorobliwej podejrzliwości przez nieśmiałość po zachowania uwodzące, dlatego ciężko oszacować z czym dany pacjent może mieć problem w pierwszym kontakcie z psychologiem. Starałam się ująć tu najpowszechniejsze problemy, wynikające głównie z poczucia wstydu i winy, które często trapią osoby zwracające się po pomoc, gdyż uważają one, że same sobie na swoją chorobę zasłużyły, że jest to ich słabość i ułomność, a wizyta u psychologa to ostatnia deska ratunku i ciężko się przyznać do tak „desperackiego” kroku przed samym sobą i obcym człowiekiem w osobie psychologa czy psychoterapeuty.

Co jeszcze dodalibyście do tej listy obaw?

6 thoughts on “Jakie trudności mogą spotkać pacjenta w pierwszym kontakcie z psychologiem?

  1. No dobrze, jednakże artykuł jest „jednokierunkowy”. Opisuje jednostronnie zagadnienia/zdarzenia, które na ogół występują w terapii. Lecz jednocześnie nie odpowiada na pytanie – co jeśli będzie inaczej? Co jeśli opór nie wystąpi w terapii?

    1. Takie było założenie wpisu, że miał opisywać głównie początkowy opór klienta. Nie do końca zrozumiałam postawione pytania, o to co jeśli opór nie wystąpi. Czy chodzi Ci o to jakie inne trudności mogą wystąpić podczas terapii czy zupełnie odwrotna sytuacja, gdzie żadnych trudności w kontakcie terapeutycznym nie ma i jak wtedy wygląda psychoterapia? Moim zdaniem w ostatnim przypadku, gdy nie ma oporu, praca polega na rozwiązywaniu tych trudnych obszarów, z którymi zgłasza się klient, ustalenie celu terapeutycznego i stopniowe realizowanie go przez rozmowy i różne ćwiczenia.
      Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie wyczerpuje tematu, dlatego ważna jest dla mnie informacja
      czy miałeś(aś) inne oczekiwania po takim tytule wpisu? Czy nasunęły Ci się jakieś inne przykłady trudności jakich nie opisałam?
      Dziękuję za pozostawiony komentarz 🙂

  2. Elu, wprost przeciwnie- doskonale zrozumiałaś sens mojego pytania i na nie odpowiedziałaś. Na tym etapie wystarczająco. Dziękuję. Otóż w artykule odniosłaś się do okoliczności najczęściej występujących na terapiach, czyli: obawy, lęk przed nieznanym, opór. Wiadomo. To jest dla mnie zrozumiałe. Z tym, że o tym pisze każdy terapeuta, a nikt nie porusza postawy odmiennej od typowych. A właśnie taka optyka najbardziej mnie interesuje. Wynika to z faktu, że od pierwszego spotkania z terapeutą nie miałem i nadal nie mam żadnych obaw, oporów. Zupełnie jakbyśmy się znali od lat. Potocznie rzecz ujmując, stawiam kawę na ławę. Żadnych tam rozterek, a to że się boję, a to że nie wiem jak zacząć lub o czym rozmawiać… Nic z tych rzeczy. Stąd też moja wątpliwość czy ta moja postawa jest w ogóle znana w psychologii. Swoim wyjaśnieniem trochę mnie uspokoiłaś, bo już zacząłem się obawiać, że jestem jakiś nietypowy.
    …a może właśnie jestem? 🙂
    A na poważnie jeszcze takie mam pytania.
    Czy mimo wszystko opór w moim przypadku może się pojawić? Na razie taki luz, aż tu niespodziewanie, na którejś sesji – grom z jasnego nieba…
    Czy ta moja swoboda w kontakcie z terapeutą o czymś świadczy? Czy to tylko rzadko występujące cechy charakteru? W sensie, że jedni żywią jakieś obawy, inni nie, ale nic konkretnego z tego powodu nie wynika.
    I jeszcze to: w ślad za oporem pojawiają się w terapii tzw. ciężkie chwile, będąc niejako jego przejawem. A jak to wygląda w sytuacji pacjenta nie oporującego? (tu zakładamy, że już taki pozostanie). Te ciężkie chwile mają szansę wystąpić?

    1. W mojej opinii nie ma nic niewłaściwego w Twojej postawie 😉 To wręcz świetnie, że od razu udało Ci się znaleźć terapeutę, z którym nadajesz na tych samych falach. To bardzo ułatwia cały proces i w sumie do tego się dąży w relacji terapeutycznej. Z szukaniem terapeuty jest trochę jak z odnajdywaniem przyjaciela – trzeba trafić na kogoś, kto będzie odpowiadał naszym potrzebom. W terapii najważniejsza jest autentyczność, więc jeśli jesteś człowiekiem, który (jak sam określiłeś) stawia kawę na ławę to tym lepiej dla Ciebie. Chyba o to właśnie chodzi, by dociekać tego co tkwi głęboko 😉 Jedyne zagrożenie jakie może się z czasem pojawić to zbytnie przechodzenie z psychoterapeutą na stopę prywatną, przez co terapia może zejść na dalszy plan i przez to zamiast przepracowywać to co ważne, możecie oddalać się od celu terapeutycznego (dlatego postawienie go na samym początku a potem trzymanie się ustaleń jest takie ważne).
      A jeśli chodzi o to, czy w terapii mogą pojawić się trudności, kiedy już tak dobrze się dogadujecie to wydaje mi się, że jest to prawdopodobne. Opór może pojawić się w każdym momencie terapii, nie tylko na samym początku. Co prawda formy oporu są przeróżne i jest to bardzo pojemny worek. Może zdarzyć się taka sytuacja, w której Twój terapeuta czymś Cię zdenerwuje. Dla przykładu moja terapeutka po kilku miesiącach terapii wyraziła swoją opinię, że działalność w mediach społecznościowych jest zagrażająca i przynosi wiele szkód. Ja miałam odmienne zdanie, ale go nie wyraziłam, bo spotkanie dobiegło końca, przez co pozostało poczucie złości, niezrozumienia i trochę mnie to przyblokowało. I pojawienie się różnych, nawet nieprzyjemnych emocji jest jak najbardziej ok (bo pokazuje, że ten aspekt był dla Ciebie ważny i wymaga omówienia) i może się zdarzyć, nawet kiedy nie jesteś początkowo oporującą osobą. Myślę, że najważniejsze jest to, by podążać za tym co się w danej chwili pojawia i nie próbować nadawać temu etykiety „to dobrze, a to źle”, choć rozumiem, że takie szufladkowanie i porządkowanie jest bardzo ludzkie i w jakiś sposób zapewnia poczucie bezpieczeństwa i zrozumiałości 😉 Sama czasami zadaję terapeutom pytanie „a czy to dobrze?” więc doskonale rozumiem Twoje dociekania 😉

      1. Czy ciągły, uporczywy, notoryczny i niezmienny brak wiary pacjenta w osiągnięcie założonego celu, pomimo modelowej relacji z terapeutą jest przejawem oporu?

        1. Wydaje mi się, że raczej nie jest to kwestia oporu samego w sobie, lecz właśnie tego celu, że jest na tyle złożony, że pewnie wymaga wiele pracy i czasu, by go osiągnąć. Może być też tak, że mimo pozytywnej współpracy z terapeutą nie ma efektów po długim czasie terapii i wtedy warto przedyskutować tą sprawę, dlaczego tych efektów nie ma. Razem z terapeutą znajdziecie przyczynę. Mogą to być np. nadmierne oczekiwania, jakieś przekonania, które blokują postęp albo dostrzeżenie następujących zmian, nieskuteczne techniki terapeutyczne, które trzeba zmienić. Opór w tej sytuacji byłby chyba wtedy, gdyby klient odmawiał rozmowy na jakiś temat, nie wykonywał zaproponowanych ćwiczeń twierdząc, że to i tak nic nie da, bo do tej pory nie ma efektów i już nie ma sensu się starać. I to wymaga szczegółowego omówienia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *