Mówi się, że psychoterapeuta to przyjaciel za pieniądze. Jest w tym ziarno prawdy. Chyba każdy, kto decyduje się pójść do psychologa liczy na to, że dostanie od niego przede wszystkim wsparcie. O to przecież w tym chodzi – człowiek czuje się samotny ze swoimi problemami, więc idzie do kogoś, z kim będzie mógł przejść trudne chwile, kto służy dobrym słowem, dodaje otuchy. Psychoterapeuta okazuje swoje wsparcie budując z pacjentem relację terapeutyczną, opartą w dużej mierze na mowie niewerbalnej (na czym szczególnie się dziś skupię). Nie jest to co prawda relacja przyjacielska, ale też oparta jest na szacunku, akceptacji, zrozumieniu, empatii i zaangażowaniu. Przynajmniej taka powinna być relacja terapeutyczna, by spełniała swój cel – budowanie bezpieczeństwa i intymności, by pacjent skłonny był zaufać i wyjawić swoje problemy bez poczucia zażenowania, bez lęku, bez nadmiernego oporu wynikającego z podejrzliwości wobec zamiarów terapeuty.
Z jakich narzędzi korzysta terapeuta, by okazać wsparcie?
Idąc do dobrego psychoterapeuty macie pewność, że słucha Was z uwagą. Uważne słuchanie jest jednym z najważniejszych narzędzi dobrego psychologa. Słuchanie po to, by zrozumieć, nie po to by ocenić czy odpowiedzieć coś mądrego przedstawiając własne zdanie czy wiedzę (tak, to też jest w terapii ważne, ale o tym innym razem 😉 ). Ja osobiście potrzebowałam kogoś, kto mnie wysłucha nie przerywając co chwilę słowami „ty, to nic! ja mam lepiej” i nie zacznie zmieniać tematu, kiedy ja chcę coś jeszcze powiedzieć i bez poczucia winy, będę mogła się wygadać, nie myśląc co chwilę o tym, czy przypadkiem nie zagłuszam rozmówcy i nie mówię zbyt dużo o sobie. Trafiałam na różnych psychologów i psychiatrów, ale moja obecna psychoterapeutka jest taką jakiej mi trzeba. Potrafi słuchać kodując to co do niej mówię i daje mi na to dowody, jak chociażby to, że kiedy okoliczności sprawią, że na chwilę się rozkojarzymy, bo np. zaczęła kichać, zawsze wraca powtarzając to co przed chwilą powiedziałam. Miałam też na fizjoterapii* taką sytuację, kiedy przełamałam się by skonstruować jakąś dłuższą wypowiedź podczas jakiegoś ćwiczenia, mój fizjo przerwał mi na chwilę, zwracając uwagę żebym poprawiła ustawienie ciała. Naturalnie wycofałam się z dalszej wypowiedzi. Niestety mam tak przez moje doświadczenia życiowe, że takie wtrącenie automatycznie wybija mnie i zniechęca do dalszego mówienia, bo mam wrażenie, że to co mówiłam było dla słuchającego bez sensu i bez wartości (ale pracujemy nad zmianą tych zachowań i przekonań 😉 ). Po krótkiej pauzie terapeuta przyjaźnie powiedział: „możesz mówić” zachęcając mnie do kontynuowania tematu. Zrobiło mi się bardzo miło i poczułam się w pewien sposób ważna. Ja jestem szczególnie wyczulona i nienawidzę poczucia, że zostałam zignorowana, a ktoś nawet nie zauważył, że nie dokończyłam zdania. W terapii jest inaczej – specjalista jest uważny i świadomy tego w jakim momencie rozmowa się urwała, bo to on ma kontrolę nad przebiegiem rozmowy (to wydaje mi się daje pacjentowi poczucie bezpieczeństwa).
Psycholog często utrzymuje kontakt wzrokowy z pacjentem, jeśli pacjent nie ma z tym problemu. Kontakt wzrokowy buduje bliskość psychiczną i również jest potwierdzeniem tego, że „Jestem tutaj dla ciebie. Teraz liczy się tylko nasza rozmowa. Słucham cię z uwagą”. Co ważne, psycholog musi umiejętnie korzystać z mowy niewerbalnej by okazać przychylność i akceptację (np. uśmiechając się lub delikatnym skinieniem głowy) i przede wszystkim być autentyczny w reakcjach tak jak normalny człowiek czy bliski przyjaciel. Miałam kiedyś terapeutkę, która siedziała naprzeciwko mnie i jedynie słuchała. W moim odczuciu była bardziej jak wgapiona we mnie maszynka do przetwarzania informacji niż psycholog, który miał mi pomagać. Wyglądało to tak, że zadawała mi na początku tylko jedno pytanie „z czym do mnie dziś przychodzisz?” a ja przez 10 min się nie odzywałam, bo nie wiedziałam co mam na to zbyt szerokie pytanie odpowiedzieć i do tej pory mam problem, gdy ktoś mnie zapyta: „i co tam jak tam?” „co słychać?”. No aż się prosi odpowiedzieć: „nic, po staremu” albo „w porządku” „wszystko dobrze”. Więc okazaniem wsparcia jest też zadawanie konkretnego pytania, np. „co ważnego wydarzyło się w ostatnim tygodniu, o czym chciałaby mi pani opowiedzieć?”. Pacjent przez to wie, że jego sprawy są ważne i może o nich teraz opowiedzieć.
Duże znaczenie ma też fizyczna odległość pomiędzy terapeutą a pacjentem, niezbyt bliska tak by pacjent nie czuł dyskomfortu czy zagrożenia, ale niezbyt daleka, tak by czuł, że znajduje się w relacji terapeutycznej z kimś komu może zaufać i miał poczucie intymności, że może mówić na tyle cicho jak potrzebuje, a terapeuta będzie w stanie to usłyszeć. Zazwyczaj nie mamy możliwości przestawiania mebli w gabinecie psychologa, chyba że jest to krzesło – wtedy można przysunąć je dalej lub bliżej, tak by czuć się swobodnie. Ja w gabinecie obecnej psychoterapeutki mam fotele i kanapę, więc nie mam możliwości zmiany dystansu, ale kiedy wchodzę do gabinetu pyta mnie, które miejsce chciałabym zająć, co dla mnie oznacza, że mój komfort jest ważny. Gdy byłam na praktykach studenckich, moja opiekunka psycholog również pytała swoich pacjentów o to, gdzie chcą usiąść, a w jej pokoju było sporo krzeseł do wyboru w różnych odległościach w stosunku do siebie. I jako ciekawostkę powiem Wam, że na studiach mówili nam, że w gabinecie psychoterapeuty między siedzeniem psychologa a siedzeniem pacjenta nie powinno się znajdować nic co zakłóciłoby obserwację pacjenta, czyli żadnego stołu, biurka, szafki. W praktyce jednak jak sobie przypomnę wszystkie gabinety psychologiczne i psychiatryczne w których byłam do tej pory, to zawsze byłam sadzana przy biurku. To mi dawało poczucie bezpieczeństwa, bo mogłam się za tym stołem schować, oprzeć łokcie i czasem zakryć twarz dłońmi, gdy już miałam ręce na blacie. Więc taki mebel może być dla pacjenta pomocny, lecz dla psychologa jest to duże utrudnienie w interpretowaniu reakcji pacjenta.
Skoro jesteśmy przy dystansie to warto wspomnieć o bardzo ważnej rzeczy, jaką jest siedzenie lub stanie względem siebie. Tą magiczną siłę poznałam na własnej skórze na pierwszym semestrze studiów, kiedy miałam warsztaty z umiejętności interpersonalnych. Siedzenie na różnych wysokościach i na różnych meblach może być oznaką tego kto w relacji ma wyższa pozycję. Dlatego zwraca się uwagę na to, by psycholog i pacjent siedzieli na podobnej wysokości i podobnych jakościowo siedzeniach (a nie psycholog na miękkim fotelu, kiedy pacjent ma do siedzenia twardy stołek). Tak samo jest ze staniem i siedzeniem. Osoba, która stoi wzmaga w osobie siedzącej poczucie niższości. Dlatego uważny psycholog nie stoi nad pacjentem, a kiedy musi to zrobić informuje najpierw o tym pacjenta. Żeby nakreślić Wam jak może czuć się pacjent, nawiążę do fizjoterapii, która jest dla mnie w pewien sposób stresująca i krępująca, a na początku była naprawdę lękotwórcza ze względu na moje własne doświadczenia życiowe. Na pierwszym spotkaniu terapeuta przeprowadzając ze mną wywiad przez jakiś czas stał naprzeciwko mnie, gdy ja siedziałam i było to dla mnie dodatkowo stresujące i trochę czułam się jak na przesłuchaniu, co dodatkowo wzmagało mój opór. Na kolejnym spotkaniu było odwrotnie, ja stałam, kiedy on siedział, gdy rozmawialiśmy, nadal było mi z tym dziwnie i nieswojo (to uczucie, kiedy nie wiesz co masz z rękami zrobić…), ale chciałam sobie dać chwilę by doświadczyć tej „nierówności” i poobserwować, czy to cokolwiek w moim podejściu zmieni. Ale co ciekawe, z mojego punktu widzenia wcale nie jest tak, że osoba, która stoi czuje się jakoś o wiele lepsza, ważniejsza, bardziej władcza (dlatego często nie zdajemy sobie sprawy z tego, kiedy nad kimś stoimy, np. w komunikacji miejskiej). Raczej zależność jest taka, że osoba stojąca czuje zwyczajnie jak na co dzień, ale to komfort osoby siedzącej się pogarsza. A jeżeli jest się pacjentem z problemem (zwłaszcza niskim poczuciem wartości i niską samooceną, zalęknionym) to może mieć to kolosalne znaczenie. Żeby nie zostawić Was z refleksją, że stanie nad kimś to kardynalny błąd, który nie powinien mieć miejsca, to wiele zależy od świadomości tej zależności, bo ja potrafiłam sobie z tym poradzić: zauważyłam to, że część mojego niepokoju bierze się z tego, że ktoś dosłownie patrzy na mnie z góry, prawdopodobnie nie będąc tego świadomym (choć fizjoterapeuta się pięknie potem zrehabilitował 😀 ).
Idąc do psychologa musicie być świadomi, że z bardzo dużym prawdopodobieństwem będziecie siedzieć z psychologiem twarzą w twarz. Siedzenie naprzeciwko siebie jest kojarzone z konfrontowaniem się dwóch punktów widzenia. I w istocie w psychoterapii też tak jest, ale co chyba najważniejsze, to takie siedzenie jest zwyczajnie komfortowe dla psychologa by mógł Was obserwować i reagować na Wasze reakcje, np. jak jakiś temat będzie generować zbyt dużo napięcia, psycholog może zadać pytanie z innej kategorii wprowadzając więcej spokoju – co też swoją drogą jest dbaniem o komfort pacjenta i formą wspierania go w procesie terapii. Może się więc zdarzyć, że będziecie czuć dyskomfort w takim ustawieniu względem terapeuty i odbierzecie to jako mało wspierające a za to bardzo stresujące, gdy psycholog obserwuje Waszą postawę i zachowanie. Gdy czujecie się z tym bardzo niezręcznie, spróbujcie o tym powiedzieć, bo jest to cenna informacja.
Natomiast siadanie obok siebie jest bardzo wspierające, bo metaforycznie jest wystawieniem drugiej osobie własnego ramienia. Tak robią w stosunku do siebie przyjaciele by okazać sobie swą bliskość i dostępność. Wydaje mi się, że psycholog również może z tego korzystać, zwłaszcza w przypadku pracy z dziećmi, które potrzebują wsparcia zdecydowanie bardziej, by zbudować czy odbudować zaufanie do dorosłych. Psycholog dziecięca, z którą współpracowałam na praktykach za każdym razem siedziała z boku dziecka, by pokazać, że jest po jego stronie i jest po to by pomóc, przećwiczyć z nim pewne rzeczy czy razem się pobawić. I mówiła to również dzieciom wprost, żeby nie czuły się skrępowane. I tu właśnie wyjaśniam na czym polegało zrehabilitowanie się mojego fizjoterapeuty. Na drugim lub trzecim spotkaniu na zakończenie usiadł obok mnie by podsumować to co zrobiliśmy i zapytać, jak się czuję po oddziaływaniach. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona i w duchu bardzo mu za to wdzięczna, bo poczułam się trochę swobodniej. Teraz często to robi i dzięki temu mam poczucie, że „gramy do jednej bramki”, że praca z nim to nie jest konfrontacja, lecz współpraca.
Co jeszcze w tym niewerbalnym kontekście jest warte wspomnienia? Zauważyłam, że moja psychoterapeutka przy zakończeniu spotkania nie wstaje jako pierwsza, lecz czeka aż to ja pierwsza się podniosę, by nie sprawiać wrażenia, że mnie wygania z gabinetu a potem podaje mi rękę życząc mi na najbliższy tydzień spokoju, powodzenia czy czego tam potrzebuję ze względu na kontekst rozmowy terapeutycznej. To jest bardzo ważne, bo pacjent może po tym wyczuć, czy jest w tym miejscu mile widziany czy psycholog tylko czeka aż opuści on pomieszczenie by móc sobie odetchnąć. Okazaniem szacunku jest także odprowadzenie pacjenta do drzwi i wyjście po pacjenta na korytarz i zaproszenie do gabinetu (ja się z tym spotykam na każdej wizycie u obecnych terapeutów).
Słyszałam też sporo historii moich znajomych, którzy opowiadali, że psycholog zachował się wobec nich bardzo nieprofesjonalnie a wręcz chamsko obwiniając o to, że pacjent ma problemy („jest pani sobie sama winna”) i po co w ogóle teraz przychodzi. Ja sama będąc nastolatką byłam źle potraktowana przez panią psychiatrę (to zupełnie oddzielny zawód – psychiatra jest lekarzem, ale jako że zajmuje się ludzką psychiką, wypadałoby, żeby odnosiła się do pacjentów z należytym szacunkiem, zrozumieniem i empatią). Kiedy jedynie wspomniałam o tym, że moi rodzice nie traktują mnie zbyt dobrze, naskoczyła na mnie, że powinnam być im wdzięczna za to, że mnie utrzymują i się dla mnie starają, moim obowiązkiem jest im pomagać a nie na nich narzekać obwiniając o moje problemy. Psycholog, do której chodziłam na interwencję kryzysową podczas trzeciego epizodu depresji kilka razy zdawała się wiedzieć lepiej niż ja czego potrzebuję i co będzie dla mnie lepsze. Nie zadawała pytania o to jak ja postrzegam jakąś sprawę, lecz wydawała opinię, że „to bzdura” „to pani nie pomoże”. Byłam też świadkiem, gdy psycholog próbował indukować w pacjencie poczucie winy, że miał wykonać jakieś zadanie jako pracę domową a tego nie zrobił (co moim zdaniem nie miało znaczenia w terapii, bo czasem jest tak, że pewne oddziaływania, choć mało przyjemne dla pacjenta są celowe, by wypracować w pacjencie coś nowego, np. umiejętność dostrzeżenia własnego błędu i przyznania się do niego). Jestem więc w stanie sobie wyobrazić, że są psychologowie, którzy nie tyle że nie okażą wsparcia, co mogą nawet zaszkodzić. Tym bardziej uważam za słuszne, by dzielić się z Wami wiedzą i doświadczeniami, byście byli świadomi tego jak psycholog powinien się względem pacjenta zachowywać, co jest standardem w pracy psychologa, jakie narzędzia i techniki może stosować i do czego zobowiązuje go etyka zawodu.
Rekomenduję Wam wyszukiwanie specjalistów w Internecie, czytając opinie o nich. Doświadczenia innych mogą być dla nas wskazówką, jednak bierzcie też pod uwagę to, że każdy pacjent pisze opinie z własnego punktu widzenia i czasem negatywne komentarze wynikają z tego, że pacjent nie dał sobie szansy by wejść w relację terapeutyczną, czy nie ma świadomości tego na czym ta relacja polega i jaka jest rola psychologa (powyższy przykład ze wzbudzaniem poczucia winy u kogoś kto nie dostrzega konsekwencji swoich czynów: może on potem wystawić negatywną opinię, bo niedostatecznie zrozumiał celowość oddziaływań. Inną kwestią jest, że psycholog powinien takie sprawy wyjaśniać pacjentowi). Wiem o czym piszę, bo sama niedawno wystawiłam opinię o moim terapeucie po kilku miesiącach współpracy z nim i dopiero teraz uważam, że moja opinia jest rzetelna. Gdybym miała ją napisać po pierwszym spotkaniu mogłaby ona wyglądać zupełnie inaczej, bo ja wtedy wcale nie uważałam go za empatycznego tak, jak został mi przedstawiony i tak jak widzę go teraz. A dlaczego? Bo patrzyłam na niego przez pryzmat własnych problemów i emocji, które utrudniały mi spojrzenie na to jakim on jest specjalistą.
*dużo nawiązywałam w tym wpisie do fizjoterapii i robiłam to celowo, choć wiem, że to zupełnie inne oddziaływania. Oba rodzaje terapii łączy właśnie budowanie z pacjentem terapeutycznej relacji, tak by pacjent mógł zaufać i dać sobie pomóc.
Jeśli interesuje Cię to, jak wygląda pierwsze spotkanie z psychologiem zapraszam do tego wpisu: Idę do psychologa, czego się spodziewać? Czyli o tym, jak wygląda pierwsze spotkanie z psychologiem.
Dziękuję❤to dla mnie cenne informacje. Pozdrawiam😀
Bardzo się cieszę, że wpis jest użyteczny 😊 Pozdrawiam 😉